Atlas bzdur

"Atlas chmur" podobnie jak wcześniej "Matrix" pretenduje do opus magnum Wachowskich jak to krytycy określili, natomiast nie dodali, że jest opus magnum w całości składające się z elementów pop-kultury. Z tego powodu irytują mnie głosy zawodu, że nie jest to "dzieło", a już na pewno nie "głębokie", za to rozczarowujące pod względem merytorycznym. To jest pop-kultura, złożona z pop-kultury i będzie tak samo głęboka i wyzywająca merytorycznie jak "Matrix", "Incepcja" i Madonna. Za niskie loty? Przerzućcie się na działa Joyce'a, Faulknera i Szekspira. Nie zgadzam się również w opinią przeczytaną w sieci, że trzeba mieć odpowiedni "background" żeby ten film zrozumieć. Jedyne narzędzie, którym musimy dysponować jest chęć obserwacji i minimalnej analizy wydarzeń, w tym kulturalnych, w których jesteśmy zanurzeni.

Największą bzdurą jaką usłyszałam na wyborczej to, że jest to opowieść o reinkarnacji. Jeżeli odbiorca widzi tylko reinkarnację, to lepiej niech nie myśli w ogóle, tylko skupi się na świetnych efektach specjalnych, perfekcyjnej scenografii i niesamowitej charakteryzacji. Niech da się rozśmieszyć bezbłędnym wątkom komediowym, porwać historiom romantycznym albo uwieść fantastycznym światom. Wtedy doceni chociaż pierwszą wierzchnią warstwę filmu, któremu od strony technicznej raczej nie mam nic do zarzucenia.

Można czepiać się czasu projekcji - chociaż przy tak plastycznych obrazach to chyba sama przyjemność. Na brak akcji też ciężko narzekać, bo mamy tu 6 historii, z których każda mogłaby być oddzielnym filmem. Zakładając, że do kina idziemy obejrzeć film, a nie myśleć kiedy się skończy - mam tylko jedną radę dla malkontentów - wyluzujcie. Dołączcie do zabawy i spróbujcie jak najszybciej złapać moment, w którym wszystkie wątki się zazębiają. Dla mnie mniej więcej w połowie filmu zaczęła być widoczna ciągłość, zastanawiam się jakie doświadczenia mają inni.

Przebrnąwszy przez oczywistą warstwę produkcji dorzucę kilka słów o rzekomo nieistniejącej "głębi".

1. Połączenie sześciu historii - pseudo-historyczna, melodramat, komedia, sensacja, przygoda, fantasy, science-fiction. Mamy tutaj w pigułce większość gatunków, które kultura masowa nam oferuje; esencję, podaną w taki sposób, żeby się spodobała - zamkniętą w łatwo czytelnych dla nas schematach. Są historie kontrowersyjne i obecnie popularne: problem mniejszości seksualnych i wykluczenia ze społeczeństwa ludzi starszych. Odbieram to jako prztyczek w nos: "Dajemy Ci widzu wszystko czego potrzebujesz, wszystko czym żyjesz, czego chcieć więcej?"

2. Religie - pan Rakowiecki na wyborczej mocno ciśnie z konceptu reinkarnacji, który przecież nie jest nic a nic odkrywczy i w ogóle nuda i dno. Proponowałabym więcej tolerancji dla innych kultur lub deklarację, że chętnie przyjmie Pan na klatę wszelkie żarty i krytykę na temat np. zmartwychwstania (czy jakiejkolwiek innej podstawy, na której opiera się Pana religia). Film w prosty i uproszczony sposób pokazuje mechanizm powstawania religii, ich rozwój i późniejsze losy oraz konfrontację  "prostych wyznawców" z tymi, którzy rzekomo "wiedzą więcej". Nie wiem jak można nie zauważyć bijących po oczach w końcowych scenach odniesień do początków chrześcijaństwa.

3. Reinkarnacja - podstawą fabuły oczywiście nie jest reinkarnacja - raczej koncept, że wszystkie historie są w pewnym stopniu powtarzalne.

4. Muzyka - świetny leit motiv i pomysł na niedosłowne oddanie idei archetypu. Dźwięki, które przewijają się przez wszystkie historie można porównać do ponadczasowych wartości, sił i wątków które towarzyszą nam od zawsze: dobra i zła, miłości i nadziei, wybaczenia, przepowiedni, dyskryminacji i buntu, ewolucji i walki słabszych z silniejszymi, związku między kobietą a mężczyzną, ślepej ufności nowym technologiom, teorii spiskowych i władzy obracającej się przeciw woli ludzi, skłonności autodestrukcyjnych i wiary w wybawicielską siłę wyższą, która koniec końców uratuje nas przed "najgorszym".

5. Wojna - przez kilka chwil dostajemy świetną interpretację niektórych obrazów II Wojny Światowej i Holocaustu. Porażający motyw przebrany w inne okoliczności. Nieświadomość skazanych na śmierć i perfekcyjność systemu. Majstersztyk.

6. Wegetarianizm - rzeźnia pozostaje rzeźnią i ciekawe jak łatwo przychodzi oburzenie na widok masakrowanych ludzkich ciał, natomiast w masakrowanych ciałach zwierzęcych nie ma niczego dziwnego ani odrzucającego.

7. Katastrofy cywilizacyjne - dostajemy nawet wątek, który nieustannie przewija się pod różnymi postaciami w mediach i w znacznym stopniu tworzy naszą rzeczywistość. Mamy katastrofę i spisek lobbystów, którzy za cenę życia i zdrowia milionów, dążą do własnych celów m.in. pieniędzy i władzy. Archetyp Czarnobyla, 9/11, katastrofy smoleńskiej, wojny w Afganistanie i wszelkich innych kontrowersyjnych dramatów, które dla jednych są powodem do żałoby lub zawiłych dociekań, a dla innych do żartów i zażartej krytyki.

8. Szpital i szaleństwo - podane w śmieszny i strawny sposób.


Moim zdaniem "Atlas chmur" jest filmem kompleksowym, pokazującym obecny stan kultury masowej i o tym mówiący. Jest to obraz o wysokich walorach estetycznych i rozrywkowych, który pomimo swojej rozbudowanej fabuły zachowuje spójność. Nie jest to film niezależny ani narzucający dogłębne przemyślenia. Może, chociaż nie musi być pretekstem do własnych refleksji i dostarcza do tego mnóstwo materiału. Myślę, że plasuje się na tej samej półce co "Incepcja", "Matrix" czy "Avatar" - dobre kasowe filmy, które ostatnimi czasy porwały rzesze widzów.

Brak komentarzy: