Everything is new.

Opływa mnie szarość wietrznych dni, w którch nawet rozlane po drzewach czerwienie, borda i pomarańcze płowieją. Wdycham zapach palonych liści i dym z kominów, oglądam zaorane pola i mknące po niebie deszczowe chmury. Pochłaniają mnie szybko zapadające wieczory. Napawam się uczuciem chłodnych od mroźnego powietrza wpdającego przez okno dłoni. Wchodzę po szyję w czas, w którym woli się zostawać w ciepłym domu i przez duże okna obserwować ciemniejący horyzont, białe gołębie na tle stalowego nieba, zakapturzonych ludzi, liście szalejące po ulicach... Czas, w którym bardziej niż zwykle można otrzeć się o samotność. Wszystko jest na nowo. Codziennie. Wszystko jest na nowo i nie tylko ja nie jestem tym faktem do końca zachwycona.

2 komentarze:

chwilka pisze...

gdzie Ty Aga mieszkasz, ze wdychasz dym palonych lisci w Szczecinie? w akademiku w okolicach dzialek? ;))
pozdrawiam!

a. pisze...

Ja od przyjazdu do Szcz. na granicy śródmieścia, pogodna i westendu:) okolice pocztowej i piątego lipca pozdrawiają. jak mocniej zawieje to i liście dolecą, ale szczerze mówiąc bardziej wali śmieciami palonymi w piecach kaflowych.